poniedziałek, 28 lipca 2014

Witaj pokręcony świecie. Rozdział 1.



Każdy człowiek na ziemi przeznaczony jest do innych celów. Niektórzy do wielkich, a niektórzy do tych mniejszych. Nazywam się Helena. Jestem zwykłą osoba... w sumie tak mi się wydawało. Wypady z przyjaciółmi, imprezy i  wiele dziwnych sytuacji, których ja ani nikt inny nie potrafi wytłumaczyć takie jak wielkolud w zaułku, który zaraz znikną, latający samochód (tak widziałam latający samochód i faceta, który do mnie machał...dziwne to dla mnie zbyt małe słowo) i wiele innych niespotkanych zdarzeń. Kiedyś nawet wydawało mi się, że  do mnie mówił... Tak koń, może sfiksowałam pewnie powinnam poddać się leczeniu psychiatrycznemu i zrobiłabym to gdyby nie dzisiejszy dzień oraz kilka ważnych faktów, które ktoś zapomniał dodać do mojej przeszłości (pewnie zapomniałam powiedzieć o tym, że jestem z sierota, która mieszka w "bidulu") to nie jest takie istotne. Dziś przychodzę jak zwykle z zajęć, których nie rozumiem, a niespodzianka już na mnie czekała.
Weszłam do małego białego holu z recepcja (prawie jak w pięciogwiazdkowym hotelu).
-Hej Zosiu.- Pani Zosia starsza kobieta z siwymi włosami ma zawsze miły babciny wzrokem gdy patrzy się na ciebie zza okularów na łańcuszku, kiedyś była opiekunką, lecz nie mogla się rozstać z nami więc została na recepcji. Kobieta popatrzyła się na mnie pytająco mówiąc.
-Przepraszam ale kim Panienka jest? I nie rozumiem tej odzywki "Hej Zosiu" Nie jestem pańska koleżanką!- Nic nie rozumiejąc z tego weszłam do drugiego holu nie zważając na poirytowana staruszkę, która wyszła za mną mówiąc.- Proszę opuścić ten budynek!
-Proszę pani mieszkam tu od roku. Wywalali i przenosili mnie ze wszystkich możliwych placówek.Czy znowu coś zrobiłam, bo sorka ale nie pamiętam.-powiedziałam na jednym wdechu, a ona popatrzyła na mnie jak na przybysza z obcej planety. Gestem ręki kazała mi iść ze sobą do biura, gdzie sprawdziła dane, które jej podałam. Nic. Pusto nie ma mnie. Nie ma w ogóle informacji o Helenie Seawood dziewczyny, która miała tyle przypałów ile świat nie zliczył! Jestem nie określonym gatunkiem, nie ma mnie w spisie... Nie istnieje. Z tą wiadomością wyszłam z budynku. Wlokąc się ulicami Nowego Jorku myśląc tylko o tym jak przespać te Zimowa noc. Ruszyłam na dworzec gdzie przebywają ludzie bez dachu nad głowa ale i tam nie miałam gdzie się podziać. Wszędzie jacyś szemrani ludzie, szepczący i nie miło pachnący. Powlokłam się do najbliższego parku gdzie położyłam się na ławce. Zasnęłam dosyć szybko, a w moich snach pojawił się ten sam potwor, którego widziałam pięć dni temu w zaułku. Wielki niebieski ślinił się i charczał mówiąc do mnie.
-Nie martw się rybeńko jeszcze się spotkamy- przybliżał się do mnie, żółte oczy przenikały cale moje ciało, aż wywołały drgawki. Widziałam tylko światło i myślałam, że serio zeszłam z tego Świata. Podobno jak ktoś umiera widzi białe światło mózg mówi nie idź, ale dusza się tam pcha. Moja dusza chyba  chciała mnie poinformować że to koniec egzystencji i poszła w stronę tego światła.
Obudziłam się w samochodzie spowita kocem leżąca na szybie,którą obśliniłam (można byłoby napełnić tym basen). Popatrzyłam przez okno, by ogarnąć gdzie mnie wiozą. Doznałam zawału pierwszego stopnia. Leciałam miedzy chmurami w czerwonym sportowym samochodzie (Dziwne? Mówiłam to dla mnie zbyt małe słowo.) Zaczęłam drzeć się jak opętana, spoglądając na kierowce nagle moje struny głosowe zamarły. Obok mnie siedział najprzystojniejszy facet na świecie. Blond włosy świecące w słońcu delikatnie uniósł do góry, opalenizna nie była sztuczna i przesadzona jaka maja aktorzy i modele z magazynów. Żółta koszulka z napisem "Apollo zawsze podgrzeje atmosferę". Zlustrował mnie spojrzeniem, ale nie jak ten okropny potwor mojego snu, jego spojrzenie było ciepłe jak promienie słońca.
-No niezły głos. Gdybym wiedział kto jest twoim ojcem...
-Co?! Kto jest moim ojcem?!- Krzyknęłam na chłopaka jak on sumie mówić o moim ojcu- Powtórz, bo nie do końca zrozumiałam i dlaczego do cholery LECĘ w samochodzie.- Położyłam specjalny nacisk na "LECĘ", bo nie wierzyłam co widzę.
- Posejdon dlaczego musiałem z tobą przegrać w karty!- groził wodzie obiema rękoma, a ja odruchowo złapałam za kierownice.
-Co ty robisz?! Ja na pewno już umarłam, a to efekt tego światła- krzyknęłam,a gościu zaśmiał  się przejmując kierownice. Jego dotyk był ciepły, bo zdjął moje z kółka. Serce zaczęło walić mi w piersi,a puls przyspieszył.
-Dobra -popatrzył się na mnie i kontynuował dalej.- No wiec jestem twoim kuzynem...
-Kurde ja to mam pecha!- prychnął, a czar poderwania niezłego ciacha prysł.
-Jak zauważyłaś lecimy sobie ponieważ to jest mój rydwan, a Ja jestem Apollo.-podał mi prawa rękę, a ja zamiast jej uścisnąć zaczęłam szaleńczo się śmiać.
-Milo facet oznajmia ci, ze jest twoim kuzynem ma na imię Apollo i jest Bogiem.  Powinnam już dawno iść do psychiatry.-powiedziałam przez łzy śmiechu i podałam mu rękę.
- Nie martw się nie ty pierwsza tak zareagowałaś- mrugnął okiem i wskazał dłonią. -Jesteśmy na miejscu. To twój nowy dom.
Przede mną rozciągała się plaza , różnokolorowe domki, amfiteatr, pola truskawek, które pachniały z oddali i wielki porośnięty bluszczem biały dom. Apollo zaparkował na piasku, a ja nadal nie mogłam się nadziwić pięknym widokiem pól i domków.  W tym miejscu nie było śniegu ani nie wyglądało na to, żeby w tym miejscu w ogóle była zima.
- Ale tu pięknie.- powiedziałam i nagle z mi się przypomniała moja sytuacja kuzyn Apollo, latający samochód i ten sen.- Super teraz już na bank jestem przekonana, że umarłam.- Bóg spojrzał na mnie z rozbawieniem i wysiadł.
-Nie umarłaś choć ja już skończyłem robotę teraz zaprowadzę cie do starego ogiera i i Dionka.- uśmiechnął się i ruszyliśmy w stronę białego domu.-Hmm... może odwiedzę swoje dzieci?
-Ty masz dzieci? Ach zapomniałam jesteś Bogiem.- parsknęłam śmiechem.
-Wiesz rybeńko zaczynasz powoli mnie irytować- uśmiechnął się gdy nagle podbiegł do nas chłopak o blond włosach takich samych jak u mojego towarzysza i w ogóle był do niego tak podobny, ze  mogliby być bliźniakami. Apollo poklepał chłopaka po ramieniu i przywitali się.- Co tam Will?
-Jak zwykle staruszku.-chłopak imieniem Will pokazał rzędy swoich białych zębów i puścił mi oko. Najtańszy chwyt na poderwanie dziewczyn. Podał mi rękę przedstawiając się ja uczyniłam to samo.- Nowa zdobycz?- zwrócił się do Apolla.
-Słuchaj kocie nie jestem zdobyczą, a i na pewno nie mam zamiaru nią być! Jeżeli nie chcesz bym cię uszkodziła to lepiej przeproś.- spiorunowałam go spojrzeniem.
- Cięty masz język. Nie ma co- odparł Will- Dobra Staruszku przyjdziesz do naszego domku czy zawołać ludzi? A tak  w ogóle witaj w obozie Herosów.
-Wpadnę do was jak tylko odprowadzę Helene.-powiedział mój towarzysz do swojego syna, nadal nie czaje jak oni być ojcem i synem w parę nie mieści. Ruszyłam dalej za Apollem mijaliśmy wielu nastolatków. Niektórzy ćwiczyli na miecze inni na dzidy. Wszystko było jak z innej bajki. Na ganku wielkiego domu przywitał nas konio-człowiek. Mój towarzysz mnie opuścił i zostałam z tym czymś. Mówił coś o bogach Greckich i Rzymskich oraz o tym, ze jestem córka jednego z Bogów. Nie mogłam skupić się na tej rozmowie cały czas patrzyłam na jego koński zad. No nie mogłam się pohamować i palnęłam największa głupotę na świecie zapytałam się czy maja tu wróżki i krasnoludki oraz co mi dali, że tak odleciałam.
-Niestety nie mamy krasnali, a zamiast wróżek są nimfy. -Parsknęłam śmiechem gdy nagle na ganek wbiegł  chłopak, który był  w smarze od stóp do głów. Jego postura była raczej przeciętna ale widać, ze sporo pracował, bo miał worki pod brązowymi oczami. Po czole skapywał mu pot. Nie zauważył mnie za ta wielka szkapa i zaczął trajkotać.
- Chejronie proszę czy mógłbyś dzisiaj mi odpuści te kare w kuchni Festus znów nawala muszę dzisiaj nad nim popracować. Proszę.- błagał go na kolanach i wyglądał teraz trochę jak elf tylko bardziej latynoski. Zaśmiałam się sama z o co pomyślałam i dopiero wtedy mnie dostrzegł od razu wstał i otrzepał kolana.
-Ominie cie kara ale oprowadzisz Helene po Obozie.- chłopak uśmiechnął się, podbiegł i skłonił się.
-Witam nazywam się Leo Valdez i jestem synem Hefajstosa- teraz jego uśmiech był dwa razy większy, a oczy błyszczały mu kiedy mówił, że jest od Hefajstosa.
-Cześć jestem Helena Seawo...-nagle nad moja głów pojawił się niczym neon zielony trójząb, a Konio-człowiek Chejron i Leo uklękli.
-Kolejne dziecko Posejdona to się Percy zdziwi-powiedział Leo i wziął mnie pod rękę.

***

Gdy weszliśmy do domku Posejdona nie mogłam uwierzyć w to co widzę, wszystko było takie idealne (oprócz bałaganu na podłodze) niebieskie ściany i wyglądające jak fale malowidła, jakieś koniki zwisające z sufitu.-Jestem w domu- pomyślałam siadając na łóżku. Rozglądałam się po pokoju wodząc oczami po namalowanym oceanie, gdy do pokoju wszedł chłopak o ciemnych włosach w zbroi w mieczem w ręku śmiejąc się do siebie. Po chwili zorientował się, że tu jesteśmy.
-Co tam Leo?- zapytał się mój brat, który nie ma o niczym pojęcia, że zaraz zaleje go fala i zmyje go z po wierzchni globu.
-Nic takiego tylko… Uśmiejesz się chłopie.-Podszedł do Percy’ego (chyba tak ma na imię) i położył u rękę na ramieniu.- Teraz będziesz musiał dzielić łazienkę z dziewczyną. Współczuje.-Leo Wyszedł, a ja patrzyłam na brata,a on na mnie. Serio to było bardzo dziwne jakby ktoś walnął cię łopatą i nie pamiętasz niczego, chodź  wiesz, że może to być prawda.
-Cześć jestem Helena.-podałam mu rękę odwzajemnił uścisk, ale nadal nic nie powiedział.- Pięknie tu. Myśle, że to jakaś pomyłka, albo…
-To nie jest pomyłka-usiadł na łóżku pocierając czoło.- Ukazał się hologram?
-Tak.-potwierdziła.
-Z trójzębem?
-Tak.-Potwierdziłam ponownie.
-No to witaj w rodzinie.-powiedział z takim entuzjazmem, że odechciało się żyć.
-Super. Wiesz nie mam dzisiaj ochoty na urażonego braciszka wiedz wybacz- Wyszłam w domku, a koło niego krążyły tłumy nastolatków. Patrzy na mnie jak na okaz w zoo.- Ludzie są naprawdę dziwni.-  Pomyślałam i ruszyłam w stronę plaży, która rozciąga się przez cala długość obozu. Wbiegłam na pomost, nie wiedząc co dalej usiadłam na jego krańcu i zaczęłam mówić do Posejdona. Nigdy nie byłam pobożna, nigdy w nic nie wierzyłam ale chyba, każdy tego czasem potrzebuje.
-No więc jeżeli to prawda co tu mówią to dlaczego ja musiałam mieszkać po domach dziecka? W sumie nie było źle po prostu jestem skołowana, a ta sytuacja niczego nie ułatwia.-popatrzyłam na wodę i zachodzące słońce, które mieniło się różnymi kolorami od pomarańczy po czerwień.
-Piękne prawda?- zaskoczyło mnie to, że nie jestem sama, odwróciłam się i zobaczyłam faceta wyglądem przypomina Percy’ego te oczy i kolor włosów.
-Serio?! Wystarczyło wyżalić się nad jeziorem, żebyś się pokazał!- dzisiejszy dzień mnie naprawdę skołował i jeszcze on musiał stwierdzić, że to dobry dzień bycia dobrym ojcem.
-Nie bądź zła wiem nie jestem wspaniałym ojcem ale zawsze byłem z tobą w tych najgorszych momentach, gdy bałaś się oraz walczyłaś o swoje. Nigdy cię nie opuściłem.- oczy mu się zaświeciły ale jak na Boga to musiało być dużo, wstałam i ucałowałam go w policzek.
-Dziękuje, że mnie nie zostawiłeś.- chciałam już odejść gdy odezwał się.
-Mam coś dla ciebie należał do twojej matki… była córką Bellony Rzymskiej Bogini.-podał mi wisiorek to było połączenie trójzęba, pochodni i miecza. Mienił się złotym kolorem.- Twoja Matka była niesamowitą osobą i piękną kobietą… Bardzo mi ją przypominasz...Macie te same ciemnie włosy, rysy twarzy tylko twoje oczy są inne Twoja matka miała brązowe, a twoje są zielono-brązowo-szare…-Posejdon nagle urwał. Odwrócił się tyłem i powiedział- Wisior będzie tym czego sobie zażyczysz… Zawsze jestem przy tobie nawet kiedy mnie nie widzisz. Idź już zaraz będzie kolacja.- Popatrzyłam na obóz, a kiedy wróciłam wzrokiem już go nie było. Mój mózg tego nie ogarniał .Matka córką Bellony. Ojciec Posejdon. To jest jakbyś otrzymał patelnią w głowę i obudził się za tydzień. Usłyszałam dźwięk konchy. Leo mówił, że to oznacza porę posiłku. Mój brzuch zawirował, nie jadłam przecież od wczoraj. Zawiesiłam wisiorek na szyi i ruszyłam do stołówki.


***

Dobrze, że Leo powiedział mi o panujących zasadach “Każdy domek ma swój stół i nie można usiąść nigdzie indzie!”. Zajęłam miejsce na drugim końcu ławki,ten pierwszy zajął mój brat. Nie chciałam z nim rozmawiać. Mam własne problemy ten potwór i cały czas rozmyślałam o rozmowie z ojcem. Dotknęłam nie świadomie wisiorka.
-Wcześniej go nie widziałem?- powiedział Percy, przysuwając się do mnie.
-To prezent od taty.- Powiedziałam grzebiąc w musli bez rodzynek, które magicznym sposobem pojawiło się.
-Posejdon tu był?- zapytał zdziwiony.
-Mhm- potwierdziłam.
-Chciałem cię przeprosić za dzisiejsze moje zachowanie… Jesteś moją pierwszą siostrą i zaskoczyło mnie to…-teraz ton grzebał w swoim jedzeniu. Niebieskie naleśniki z syropem klonowym. Postanowiłam później zapytać, teraz nurtowało mnie to, że powiedział, że jestem pierwszą siostrą.
-Czyli do tej pory byłeś sam w domku?- Zapytałam biorąc jedną łyżkę do buzi.
-To znaczy nie. -odwrócił głowę w moją stronę.- Jest jeszcze Tyson, ale  on rzadko wpada. Pracuje w kuźni cyklopów w pałacu ojca.
-W kuźni cyklopów?- Zapytałam jeszcze raz.
-Tyson jest cyklopem uznanym przez ojca co nigdy się jeszcze nie zdarzyło.- Uśmiechnął się i upił łyk niebieskiego napoju. Nie wytrzymałam.
- O co chodzi ci z tym niebieskim jedzeniem?- odłożył kubek.
-Kiedy byłem mały, moja mama przy każdej ważnej okazji robiła niebieskie jedzenie. Na moje urodziny zawsze pojawia się niebieski tort,gdy przyjeżdżam do domu po obozie, a i nawet moja dziewczyna to podchwyciła.Tutaj codziennie dostaje niebieski napój, albo o cokolwiek poproszę.
-Nieźle. Fajna tradycja.- Powiedziałam. Reszta kolacji minęła nam w miłej atmosferze. Percy opowiadał swoich misjach, a ja cierpliwie słuchałam. Choć przy moim ADHD jest to trudne. Percy wyjaśnił mi, że każdy w obozie je ma, więc mam się tym nie stresować. Pod koniec kolacji Chejron powiedział, że jutro odbędzie się bitwa o sztandar (cokolwiek to jest) i nie pominął faktu o mnie. Większość i tak już wiedziała ale i tak czułam się jak małpa w zoo.
Po powrocie do domku i wzięciu prysznica jedynym moim marzeniem było łóżko. Położyłam się, Percy już dawno ślinił poduszkę (to musi być u nas rodzinne). Sama też opadłam z sił po wydarzeniach z dzisiejszego dnia. Powieki mi się zamknęły i znowu usłyszałam ten chrapliwy ciężki głos i te same przerażające żółte oczy.
-Już niedługo… rybeńko…- światło żółtych oczu zbliżało się, rażąc swoim blaskiem. Krzyczałam ile sił w płucach. Światło nagle zniknęło. Obok mnie siedział Percy, próbując mnie obudzić.  Otworzyłam oczy i z przerażeniem w głosie powiedziałam.
-ON NADCHODZI…

6 komentarzy:

  1. no Gaba przeszłaś sama siebie :D
    GENIALNE

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów, mam nadzieję, że pojawią się szybko ;) Pozdrawiam i życzę weny,
    Argel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę coś pisać jutro ale muszę jeszcze ogarnąć tego drugiego bloga :3 ciesze się, ze udostępniłaś ten blog na stronie ;) to dużo dla mnie znaczy.

      Usuń
  3. Nie wierzę, że to zrobię, ale skomentuję z wrażenia (czy czegoś).
    Hm... Od czego by tu zacząć.
    Przyznam się szczerze, że jeszcze nie czytałam książek z PJ, jedynie filmy oglądałam, lecz czytając twą twórczość odniosłam wrażenie jakbyś zmieniła jedynie głównego bohatera na dziewczynę i opisywała dalszy przebieg filmu. Pomysł ogólnie jest całkiem niezły, chociaż są momenty zguby. Okej, na początku bohaterka nazywa się Helena, a chwilę później zmienia imię na Gabriela. Czyżby Helena była tylko przykrywką czy po prostu jakieś nieporozumienie się wkradło?
    Zdarzają się momenty, w których akcja wydaje się przyśpieszać, pomijając po drodze coś szczególnego. Szczególne wrażenie odniosłam przy spotkaniu Heleny z Apollo jakby czegoś zabrakło...
    Kolejną rzeczą i chyba najważniejszą są błędy interpunkcyjne, lekkie składnie i pożeranie/dodawanie niepotrzebnych literek/wyrazów. Składnie i zgubione literki jeszcze da się przeżyć, ale radziłabym zwrócić większą uwagę na interpunkcję. Tam gdzie powinny być przecinki ich nie ma, a tam gdzie są - nie powinno ich być. ;)
    Jeszcze jedna szczególna rzecz - myślałaś o tym, by powiększyć czcionkę? Trzeba przybliżać albo z lupą siedzieć, by coś przeczytać, szczególnie jeśli jest się na komputerze. ^^*

    To chyba pierwszy raz od paru lat, kiedy skomentowałam opowiadanie nie dotyczące miłości homoseksualnej. xd

    Czekam na dalsze rozdziały, bo naprawdę zamysł na opowiadanie jest ciekawy i tajemniczy. Weny życzę & wesołych wakacji. ^^

    Pozdrawiam, Emocjonalny Arbuz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Film o PJ jest całkiem inny od ksiazek... Nie oceniaj książki po filmie. ^^

      Usuń
  4. Dziękuję za rady ;) Z tym imieniem to po prostu taki błąd, a z reszta to dzięki następnym razem postaram się by było to czytelne.

    OdpowiedzUsuń